Portal
 
Ośrodek
Sportu
Biblioteka Publiczna
T. Przyjaciół Radzymina
PZW 19 Radzymin
PZŁ - Koło
Przepiórka
OSP Gm.
Radzymin
UMiG
Radzymin
Powiat Wołomiński
 
 
 
napisz do RPInfo.pl

 ROK ZAŁOŻENIA 1988     IMZ login...
 odwiedzono 185802 razy  
WYDARZENIA - WYCIECZKI (RESET)
Strona: «123456..10»  
W KRAINIE OTWARTYCH OKIENNIC 
E. Bielec
Czy Podlasie może oczarować?
Uczestnicy naszej wycieczki do tej Krainy Otwartych Okiennic na pewno uważają, że tak.
To region nie tylko bogaty w historię, ale przede wszystkim w pierwotną przyrodę, która może ukoić najbardziej skołataną duszę.
Czy nazwa Podlasie nawiązuje do lasów, których tu nigdy nie brakowało, stąd pod – lasie, czy do Lachów, stąd pod – lasze?
Obydwie teorie są zupełnie słuszne.
Niewątpliwie jest to region, który cechuje cisza, spokój, dziewicze lasy, rzeki i rozlewiska oraz ciekawa architektura. Podlasie to swoisty żywy skansen, gdzie mamy wrażenie, że czas się zatrzymał.
To tu możemy przemierzyć szlak nazywany Krainą Otwartych Okiennic, bogaty w drewnianą zabudowę, malowaną kolorowo, z ozdobnymi okiennicami.
Jeśli ktoś lubi zaciszne, magiczne, przyrodnicze zakątki, będzie tym regionem zachwycony.
My swoje zwiedzanie zaczęliśmy od Węgrowa, którego historia sięga XV wieku. Miasto położone jest nad rzeką Liwiec. Najbardziej okazały w Węgrowie jest Rynek, zwany Mariackim, bo tu stoi piękna barokowa bazylika Wniebowzięcia NMP.
Ciekawostką jest, że w zakrystii bazyliki znajduje się tzw. Lustro Twardowskiego, jedyny i autentyczny zabytek, związany z magiem Twardowskim. Do dziś uważane jest za „ czarnoksięskie”.
Jest to unikatowy zabytek w Europie, posiadający wysoką wartość muzealną.
Po krótkiej wizycie w Węgrowie zajrzeliśmy na zamek w Liwie. Stoi od wieków nad rzeką Liwiec, w niesamowicie malowniczym miejscu, tworząc cudowny obrazek. Ten gotycki zamek, pochodzący z XV wieku, powstał jako strażnica graniczna. Dziś ta stara warownia jest dostępna dla turystów jako muzeum. Naprawdę warto to miejsce wpisać w swoją turystyczną mapę.
Ale już po chwili odpoczynku i napawania się pięknymi widokami, gnało nas dalej – do Drohiczyna, a konkretnie na Górę Zamkową, która jest malowniczym fragmentem Podlasia i punktem widokowym nad meandrującym Bugiem. Widok z drohiczyńskiej Góry Zamkowej jest wspaniały, ale samo wzgórze już tylko z nazwy jest zamkowe. A stał tu niegdyś zamek z XIV wieku, a jeszcze wcześniej istniał tu drewniany gród.
Warownia została zniszczona podczas potopu szwedzkiego i już nie została odbudowana. Resztę porwał Bug, podmywając górę.
Drohiczyn ugościł nas kawą w różnych wariantach i pyszną szarlotką na ciepło z lodami.
Ta chwila relaksu każdemu była bardzo potrzebna.
O urodzie tego miejsca nie sposób opowiedzieć, trzeba je zobaczyć.
Kolejny punkt naszego programu to Święta Góra Grabarka, czyli prawosławna Góra Krzyży.
To historyczne miejsce z wieloma zabytkowymi i współczesnymi krzyżami przeróżnej wielkości i w różnym stopniu zachowania. Miejsce to robi duże wrażenie i jest bardzo autentyczne. Od stuleci podążają tu prawosławni pielgrzymi z prośbą i modlitwą o pomoc. Zostawiają swoje krzyże, pod którymi kryją się ich osobiste troski, smutki i radości. Przychodzą, aby tu znaleźć ukojenie, radość, pociechę i wzmocnienie.
W 1947 roku na Świętej Górze powstał prawosławny żeński klasztor św. Marty i Marii. Siostry modlą się i opiekują się tym świętym miejscem.
Najbardziej liczne pielgrzymki przybywają na Świętą Górę na święto Przemienienia Pańskiego ( 18/19 sierpnia ), czego byliśmy świadkami.
Pod wieczór, po tym pełnym wrażeń dniu, dotarliśmy do Ośrodka Wypoczynkowego „ Urocza „ w Serpelicach nad Bugiem. To malownicza miejscowość znana z wyjątkowo korzystnego mikroklimatu.
Można tu znaleźć ciszę, spokój i nieskażoną przyrodę.
Kolejny upalny dzień w większości spędziliśmy w Kodniu. To dawne miasto, a obecnie wieś, położona nad Bugiem, przy granicy z Białorusią. Największą sławę miejscowość zawdzięcza Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej z cudownym obrazem Madonny Gregoriańskiej.
Nadbużańskie sanktuarium od XVII wieku aż do chwili obecnej przyciąga rzesze pielgrzymów z całego Podlasia i z dalszych stron.
Popołudnie spędziliśmy w Serpelicach, gdzie czekała na nas dodatkowa atrakcja – rejs stateczkiem po urokliwym Bugu. Wieczorem, we wzajemnym miłym towarzystwie, mogliśmy sobie pogrilować.
Piątek to ostatni dzień naszej wycieczki. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Siedlcach, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Diecezjalne, po którym oprowadziła nas pani kustosz Dorota Pikula.
W niezwykle ekspresyjny sposób pokazała nam „ jak czytać sztukę? „. To naprawdę bardzo pouczająca lekcja, opowiedziana pięknym, barwnym językiem. Wszyscy byliśmy pod wielkim wrażeniem.
Gratką dla zwiedzających jest oczywiście prezentowane najznamienitsze dzieło sztuki hiszpańskiej w Polsce „ Ekstaza św. Franciszka „ pędzla El Greca.
Obraz powstały w okresie największego rozkwitu Hiszpanii w tzw. Złotym Wieku, przyciąga turystów, miłośników malarstwa, jak i znawców sztuki. Udostępnione publiczności w 2004 roku dzieło ukazujące Świętego Stygmatyka, przeszło dogłębną konserwację, co pozwala na nowo odkryć walory, niezwykłą kolorystykę i niepowtarzalny talent Mistrza z Toledo.
Obraz to, zdaniem pani kustosz, „ niekończąca się opowieść „ i niewątpliwie coś w tym jest.
Zwieńczeniem naszego turystycznego szlaku była wizyta w małej, ale szczególnej miejscowości, czyli w Mokobodach.
To tam znajduje się kościół pw. św. Jadwigi, który jest miniaturą świątyni Opatrzności Bożej.
Miano ją zbudować na terenie obecnego Ogrodu Botanicznego w warszawskich Łazienkach, na polecenie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja 1791 r. jako wotum dziękczynne.
Jednak budowa nie doszła do skutku, ponieważ po trzecim rozbiorze zaborcy ją wstrzymali.
Jan Onufry Ossoliński, patriota i poseł na Sejm Czteroletni, polecił więc, aby w jego posiadłości w Mokobodach postawić świątynię według zarzuconego projektu w miejsce spalonego drewnianego kościoła.
Takie cudowne historie możemy odkrywać, zwiedzając naszą piękną Polskę.
Ale jak zawsze następuje czas powrotów.
Nasza krótka, ale refleksyjna eskapada, też dobiegła końca.
Wszyscy uczestnicy bardzo dziękują Prezesowi Panu Janowi Wnukowi i Panu Zbigniewowi Tomczykowi za zaproszenie nas na tę piękną wycieczkę, która była dla nas wytchnieniem od tego co codzienne.
Dziękujemy też naszemu kierowcy Panu Dariuszowi, który bezpiecznie przemierzał z nami turystyczne szlaki pięknego Podlasia.




WDA 2022 
E. Bielec
Już po raz siedemnasty Towarzystwo Przyjaciół Radzymina było współorganizatorem spływu kajakowego dla swoich członków oraz chętnych zapaleńców, chcących przeżyć przygodę w kajaku.
Tym razem pomysłem na wyprawę okazała się Wda, czy jak kto woli - Czarna Woda. Piękna rzeka, wijąca się wśród lasów i łąk Kociewia, na obrzeżu Borów Tucholskich.
Stałą bazą dla kajakarzy była miejscowość Ocypel nad malowniczym jeziorem o tej samej nazwie.
Dotychczasowy autokar, spanie pod namiotem, gotowanie na ognisku lub kuchence gazowej i wszelkie niewygody z tym związane, zostały zastąpione noclegami w domkach z wyżywieniem, codziennymi przewozami busami na inny odcinek rzeki. Wszystko to zmieniło nieco nasze podejście do spływu. To trochę tak, jak na wycieczce z biurem podróży.
Mimo to, samo płynięcie kajakiem rzeką o przejrzystej wodzie, dość szybkim nurcie oraz walory krajoznawcze Kociewia ( Łagodnej Krainy ), oglądane z pokładu płynącego kajaka, dostarczyły niepowtarzalnych emocji i przeżyć.
Ekipa złożona z 21 wodniaków przepłynęła ponad 70 km bez wywrotki i prawie bez przenosek.
Dodatkową atrakcją był chrzest wodniacki dwojga nowicjuszy oraz wieczory spędzone ze śpiewem, przy dźwiękach gitar, tamburynu i harmonijki ustnej.
Na zawsze pozostaną wspomnienia, fotografie i kolejna pamiątkowa koszulka z napisem WDA 2022 - RADZYMIN.
Miłym akcentem spływu było spotkanie z karatekami z Radzymina, którzy na czele z Tomaszem Lenkiewiczem, jak corocznie, w kajakach pokonują kilometry polskich rzek.
Dziękuję wszystkim uczestnikom spływu za wytrwałość i wspólnie spędzony tydzień na Wdzie.

Już myślimy o kolejnej wyprawie kajakowej w przyszłym roku. Tym razem pomysłem jest piękna, ale wymagająca Gwda w Borach Tucholskich lub Netta z Biebrzą na Podlasiu.
Do zobaczenia na kajakowym szlaku.

Cezary Wnuk
BIESZCZADY I ICH ZAGINIONY LUD - BOJKOWIE 
E. Bielec
Kto słyszał o Bojkach? Gdzie mieszkali? Czym się zajmowali na co dzień? Jak żyli? W co wierzyli? Dlaczego nie pozostał po nich prawie żaden ślad, a wszelka pamięć o nich niemal zaginęła?
Odpowiedzi na te pytania i nie tylko szukali uczestnicy wycieczki wiodącej przez Wielką Pętlę Bieszczadzką.
Ale po kolei.
Jak zawsze ( oprócz czasów pandemicznych) wyruszyliśmy w podróż w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, czyli 16 czerwca 2022 roku.
Obchodziliśmy ją w Lublinie, gdzie w katedrze ks. abp Stanisław Budzik przewodniczył uroczystej Eucharystii koncelebrowanej, po której ulicami Lublina przeszła procesja z Najświętszym Sakramentem do czterech ołtarzy.
Po tych duchowych przeżyciach udaliśmy się w długą podróż do Berezki, do Zajazdu pod Sosnami, bo to było nasze miejsce noclegowe.
Bieszczady- jeszcze najdzikszy region Polski, a Wielka Pętla Bieszczadzka to wyjątkowa trasa z krętymi drogami i malowniczymi pejzażami.
Miejsce niezwykłe.
Pętla ma długość 147 km i biegnie przez Hoczew, Baligród, Cisną, Wetlinę, Lutowiska, Ustrzyki Dolne i Górne oraz Uherce Mineralne.
Swój bieg zaczyna i kończy w Lesku. Przebiega przez Bieszczadzki Park Narodowy i cztery parki krajobrazowe.
To z tej trasy łatwo dotrzemy do górskich szlaków prowadzących na Połoninę Wetlińską, Caryńską, Tarnicę, Szeroki Wierch, Halicz, Rozsypaniec czy Bukowe Berdo.
Drogę wybudowało wojsko w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, by cywilizacja dotarła do odciętych od świata terenów, w których życie zamarło po przeprowadzonej w 1947 roku akcji " Wisła".
Mogliśmy napawać się widokami najwyższych i najpiękniejszych partii Bieszczadów.
Odwiedziliśmy wiele legendarnych bieszczadzkich miejsc.
Odbyliśmy swoistą podróż po niezwykłej historii tego regionu.
Mijaliśmy po drodze opustoszałe tereny po dawnych ukraińskich wsiach, żydowskie kirkuty, miejscowości , których nazwy nie przypominają polskich, czy cerkwie pozamieniane na kościoły katolickie.
Bramą do Bieszczad jest Lesko, kiedyś duża diaspora żydowska. Nad rzeką Hoczewką z licznymi progami skalnymi ( nieożywiony pomnik przyrody ), usytuowana jest miejscowość Hoczew.
Pomknęliśmy też przez Baligród, pamiętający liczne wydarzenia związane z historią Polski oraz Jabłonki, gdzie zginął gen. Karol Świerczewski.
Pamiętacie historię " człowieka, który się kulom nie kłaniał " ?
Jego śmierć stała się pretekstem do przeprowadzenia akcji " Wisła ", podczas której wysiedlono ludność ukraińską z terenu Bieszczad.
Zanim dotarliśmy do Cisnej, podziwialiśmy zabytkową Bieszczadzką Kolejkę Leśną, która oferuje turystom dwie trasy: widokową, pozwalającą na podziwianie okolicznych szczytów, oraz dziką, która prowadzi licznymi zakrętami przez miejsca, do których nie udałoby się dojechać samochodem.
Dla złapania oddechu na dłużej zatrzymaliśmy się w turystycznej miejscowości Cisna, gdzie odwiedziliśmy oczywiście kultową Siekierezadę, Stylem i nazwą nawiązuje ona do powieści Edwarda Stachury pod tym samym tytułem. Zasiedliśmy tam przy drewnianych ławach z siekierami wbitymi w stoły, aby się posilić i ugasić pragnienie, bo było naprawdę gorąco.
Z nowymi siłami dotarliśmy do Wetliny, gdzie niektórzy z nas wyruszyli na jeden z licznych szlaków turystycznych - szlak zielony na Małą Rawkę.
Po tej niezbyt skomplikowanej wspinaczce dotarliśmy do Zagrody Pokazowej Żubrów, znajdującej się na terenie leśnictwa Muczne.
Jest ona kontynuacją hodowli żubra w Bieszczadach, która została zapoczątkowana w 1963 roku.
Mogliśmy w niej podziwiać żubry linii białowiesko - kaukaskiej, tzw. górskiej, pochodzące z Francji i Szwajcarii.
To 7 hektarów powierzchni, gdzie żubry żyją w naturalnym środowisku. Teren porośnięty jest starymi jodłami i świerkami a przez środek przepływa potok dostarczający żubrom wody.
A myśleliśmy, że te piękne zwierzęta możemy zobaczyć tylko w Białowieskim Parku Narodowym.
Nic bardziej mylnego.
Niezwykłe wrażenie wywołał w nas Smolnik nad Sanem, a to dlatego, że znajduje się tam dawna cerkiew w stylu bojkowskim p.w. św. Michała Archanioła z 1791 roku, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Budynek jest piękny, ma ciekawą bryłę, a stare drewno wewnątrz kościoła ma zapach historii.
Podziwialiśmy też piękno Bieszczadów na najlepszym na trasie punkcie widokowym, czyli na Przełęczy Wyżna. To tu rozpoczyna się jeden z najbardziej uczęszczanych bieszczadzkich szlaków pieszych.
Jest to żółty szlak prowadzący z Przełęczy Wyżna na Połoninę Wetlińską do schroniska Chatka Puchatka.
Ze znajdującego się tu punktu widokowego rozciąga się widok na Połoninę Wetlińską i Cyrańską, połoniny Tarnicy, Bukowego Berda, Szerokiego Wierchu oraz Małej i Wielkiej Rawki.
Zatrzymaliśmy się również w Czarnej Górze. Nieocenionym bogactwem tej miejscowości są zabytki sakralne - dawne cerkwie. Do 1951 roku, czyli do czasu przesiedlenia ludności, obszar obecnej gminy Czarna zamieszkiwała głównie ludność wyznania grekokatolickiego - BOJKOWIE. Na ich miejsce przesiedlono Polaków, którzy dawne cerkwie przystosowali do potrzeb Kościoła rzymskokatolickiego. Na terenie gminy znajduje się sześć takich drewnianych cerkwi, które należą do Szlaku Architektury Drewnianej.
Mogliśmy podziwiać jedną z nich, czyli kościół parafialny p.w. Podwyższenia Krzyża Św., a dawnej cerkwi grekokatolickiej p.w. Wielkiego Męczennika Dymitra. Zbudowana została w 1834 roku. W środku znajduje się ikonostas z 1882 roku oraz zabytkowa chrzcielnica z nieistniejącej już cerkwi w Lipiu.
Obok kościoła stoi dzwonnica z zabytkowym XIX - wiecznym dzwonem.
Świątynia ulokowana jest na wzgórzu. Znajdują się w niej relikwie św. Jana Pawła II i św. Rity.
Nazajutrz czekało na nas tez wiele ciekawostek.
Solina, Polańczyk oraz Jezioro Solińskie to bez wątpienia jedna z ciekawszych i bardziej malowniczych atrakcji na Podkarpaciu.
Najpierw odbyliśmy rejs statkiem po Jeziorze Solińskim, z którego podziwialiśmy malownicze krajobrazy. Jezioro nazywane jest Bieszczadzkim Morzem. Jest to sztuczny zbiornik retencyjny, którego budowę zapoczątkowano w roku 1960. Ma powierzchnię 22 km kwadratowych i największą w Polsce pojemność - 472 mln metrów sześciennych. Maksymalna głębokość zbiornika to 60 m.. Podczas jego napełniania niestety zatopionych zostało kilka wsi. Linia brzegowa jeziora jest mocno nieregularna, posiada liczne zatoczki i liczy sobie 166 km.
Na zachodnim brzegu jeziora ulokowany jest Polańczyk - miejscowość wczasowo - uzdrowiskowa. Leczy się tutaj choroby układu oddechowego i moczowego. W Polańczyku występują wody chlorkowo - sodowo - bromkowe i jodkowe. W tutejszych sanatoriach jest miejsce dla przeszło 1200 kuracjuszy.
Odbyliśmy więc piękny spacer po Polańczyku, a nawet dotarliśmy na koniuszek cypla, skąd roztacza się piękny widok na jezioro i Zaporę. Tam też oczywiście dotarliśmy. Sama Zapora na Solinie ma długość 664 metrów. Robi spore wrażenie i jest wielką atrakcją Jeziora Solińskiego.
Obiekt wchodzi w skład Zespołu Elektrowni Wodnych Solina - Myczkowice S.A.
Opuszczając piękny Polańczyk i podążając do Berezki - naszej bazy wypadowej - zatrzymaliśmy się w Muzeum Kultury Duchowej i Materialnej Bojków w Myczkowie. Przywitał nas tam historyk i pasjonat kultury ludowej Bieszczadów Stanisław Drozd.
To niezwykłe muzeum prezentuje nie tylko kulturową różnorodność tego regionu, ale przede wszystkim stara się zachować pamięć o Bojkach, dawnych mieszkańcach, którzy od przeszło pięciu stuleci wzbogacali barwny krajobraz etniczny tych ziem, a których historia została przerwana w połowie XX wieku. Pozostały po nich tylko nieliczne ślady ich bytności oraz zacierające się wspomnienia.
Pan Stanisław Drozd zabrał nas w sentymentalną podróż po przedwojennych Bieszczadach, barwnych, tętniących życiem i skłonił do refleksji nad historią ludzi i światem, który odszedł już do przeszłości.
W ramach wizyty w tym urokliwym muzeum zajrzeliśmy do Galerii u Bojków, gdzie w otoczeniu rękodzieła bieszczadzkich twórców, degustowaliśmy oryginalną Kawę po Bojkowsku.
Można powiedzieć, że jest to miejsce magiczne, w którym sztuka splata się z folklorem wyrażonym w rzeźbie, metaloplastyce, hafcie, szkle, ceramice, ikonach, obrazach, biżuterii...
Chociaż dzień obfitował w wiele atrakcji to po powrocie wszyscy jeszcze zasiedli do wesołej biesiady, podczas której nie tylko opowiadaliśmy sobie o wrażeniach minionego dnia, ale też grillowaliśmy, śpiewaliśmy i pląsaliśmy w takt melodii płynących z akordeonu i przenośnego sprzętu muzycznego ( tu podziękowania dla Wiesia akordeonisty i didżeja zarazem ).
Było niezwykle, a atmosfera tej biesiady bardzo nas zbliżyła do siebie, bo przecież czasy pandemiczne nie pozwalały nam na takie spotkania.
Niedziela, ten upalny dzień to czas powrotu do domu, ale też jeszcze jeden bardzo ciekawy przystanek w Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce..
Znajduje się ono na terenie najstarszej na świecie nadal działającej kopalni ropy naftowej, czyli czarnego złota.
Kopalnia otwarta została w 1854 roku, a jej założycielami byli Ignacy Łukasiewicz, Tytus Trzecieski i Karol Klobassa - Zrencki.
Pośrodku muzeum stoi kamienny obelisk ustawiony przez Ignacego Łukasiewicza w 1872 roku na pamiątkę założenia kopalni. Zachowały się w nim dwa oryginalne szyby naftowe z XIX wieku o imionach " Franek " i " Janina ".
Muzeum zajmuje obszar 20 hektarów. Spacerując z przewodnikiem alejkami oglądaliśmy unikatowe urządzenia związane z przemysłem naftowym, rafineryjnym i gazowniczym. We wnętrzach budynków przenieśliśmy się w czasy kiedy na kopalni pracował jeszcze sam Ignacy Łukasiewicz. A to wszystko dzięki nowoczesnym ekspozycjom multimedialnym. Poznaliśmy historię życia założyciela kopalni Ignacego Łukasiewicza, który jako pierwszy wydestylował z ropy naftowej naftę i zastosował ją do oświetlenia, wynalazł lampę naftową. To on jest twórcą przemysłu naftowego i rafineryjnego.
Był współzałożycielem i wieloletnim dyrektorem pierwszej kopalni ropy naftowej w Bóbrce.
Znany też ze swojej działalności niepodległościowej, filantropijnej, społecznej, socjalnej.
Za działalność charytatywną papież Pius IX w 1873 roku nadał mu tytuł Szambelana Papieskiego i odznaczył Orderem Św. Grzegorza.
Postać naprawdę nietuzinkowa.
Nasza wyprawa w Bieszczady dobiegła końca.

Wszyscy uczestnicy tej pięknej wycieczki już wiedzą, że w Bieszczady jedzie się tylko raz, potem już tylko wraca.
Dziękujemy organizatorowi Tomaszowi Zdunkowi - właścicielowi biura podróży Tour Guide.


Strona: «123456..10»  
ARTYKUŁY i FELIETONY